Wędrując po uliczkach w Cesme zastanawiałam się, co można kupić sobie jako pamiątkę, ale taką naprawdę turecką. Wszędzie jest pełno takich samych chińskich rzeczy jak w każdym innym kraju. Dosłownie to samo co u nas nad morzem i to samo co w Chorwacji, tylko inne nazwy miejscowości na tych pierdółkach :).
Ale były też rzeczy, które widziałam po raz pierwszy. Na przykład urzekły mnie te lampiony z różnokolorowych szkiełek i koralików. Można włożyć do nich teelighty lub normalną żarówkę.
Oczywiście dywany bardzo kojarzą się z Turcją. Ceny zabójcze. Ręcznie wyszywane poszewki z jedwabiu kosztowały po 55 euro (no może można było się targować - nie próbowałam). O ceny dywanów nawet nie pytałam. Pan był na tyle miły, że pozwolił zrobić zdjęcia :).
Wpadające w oko były również dzbany.
Z Turcji przywiózłam oprócz miłych wspomnień - lampion, obrus, miseczki ceramiczne, no i standardowo herbatę i chałwę :).
A tak mogło by wyglądać moje biuro... :p
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tą Turcją :)
Gdzie można składać CV żeby mieć taką szefową? ;)
OdpowiedzUsuńMało Ci jeszcze tego szefowania ;) ?
UsuńJej, jakie piękne rzeczy. Marzy mi się taki dywan, ale pomarzyć można :) A w wazonach się zakochałam :) Mi też odpowiadałaby taka szefowa ;)
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńWTurcji nigdy nie bylam, kiedys na pewno siecwybiore, ale koniecznie przy jakis nizszych temperaturach:-) nie tylko widoczki sa zachecajace, ale I sklepiki:-)
OdpowiedzUsuń